Ostatnio, zainspirowana tematem na jednej z facebookowych grup wsparcia w niepłodności, postanowiłam napisać kilka słów o teście na najlepszego … męża na świecie.
Wiem, brzmi głupio, ale zauważyłam, że niepłodność jest takim samozwańczym testem na najlepszą żonę / męża.
O najlepszej żonie pisać nie będę, bo wiadomo – obiektywna nie będę, ale o mężu?? Dlaczego nie?
To właśnie dziewczyny, ze wspomnianej grupy, uświadomiły mi, jak wiele ważnych spraw przegapiamy na co dzień, borykając się z niepłodnością i czasami nie zauważamy jaki Bohater stoi obok nas i w tym całym niepłodnym bagnie nas wspiera.
Gdy przyglądam się mężom / partnerom moich koleżanek i to są kobiety w różnym wieku (25 – 48 lat), gdy widzę ich zachowanie i ich problemy, to uśmiecham się pod wąsem. Nie wyobrażam sobie zamienić dziś miejscem mojego M. z jakimkolwiek innym mężczyzną. Po prostu to niemożliwe, każdy inny przecież poległby w pierwszym miesiącu.
Nasi współ-staracze, są absolutnie najlepszymi możliwymi „egzemplarzami” mężczyzn!
Który inny, „potencjalny” dałby radę znieść:
- rozmowy o śluzie, okresie, dniach płodnych
- orientował się w temacie: endometriozy / PCOS / jajowodów itp.
- wizyty u lekarza co miesiąc lub częściej i z zaangażowaniem by w nich uczestniczył
- robił badanie nasienia na zawołanie, „bo trzeba jeszcze raz”
- słuchał naszego płaczu na koniec cyklu, który wiadomo co zwiastuje
- składał te wszystkie kawałeczki w całość, bo niby wiedziałyśmy, że tak to się skończy, ale i tak się rozsypałyśmy
- rozumiał, że na tą imprezę rodzinną nie chcemy iść, bo … wiadomo bo co
- i KOCHAŁ bez względu na wszystko, nawet gdybyśmy tych dzieci mieli nigdy nie mieć!
I takich przykładów chyba każda wymyśliłaby wiele. Tylko czasem nie zwracamy uwagi na naszych eMów, bo to my uczestniczymy głównie w tych badaniach, wizytach, bierzemy leki, mamy wahania hormonów, a zatem nastrojów. Jest nam bez 2 zdań ciężko, ale czy im też nie jest? Czy nie jest czasami gorzej być obserwatorem i próbować wczuć się w sytuację?
Jestem zdania, że ci Panowie, którzy przetrwali z nami do dziś, z naszą niepłodnością, z jej wszystkimi cieniami i wspierają nas do dziś są prawdziwymi Mężczyznami.
I wszystkie inne płodne, mogą nam tylko pozazdrościć, bo choć dalej walczymy o nasze malutkie szczęście, to idziemy przez życie w mocnym, prawdziwym związku.
Większość mężczyzn, już dawno by zwiała, a nasi są i wspierają!
Jesteśmy szczęściarami!
Wiem, że wszystkie wolałybyśmy nie przechodzić takich katuszy, nasi partnerzy również, ale skoro dopadła akurat nas, ta parszywa niepłodność – znajdujmy w niej jakieś pozytywy.
Nasze małżeństwo niepłodność zdecydowanie umocniła. Nie zawsze szliśmy razem w tej walce, każde z nas miało gorsze chwile, ale patrząc dziś na inne pary, wiem że mamy bardzo solidny fundament, którego mogą nam tylko zazdrościć.
Wiem, że mam męża – supermena, bo udźwignąć 100kg to żaden wyczyn, udźwignąć niepłodność i to przez 7 lat – to jest coś. Wiec dzisiaj, duża BUŹKA dla naszych kochanych, wspierających współ – starających M-ów!!
Amen! 🙂
PolubieniePolubienie
😉
PolubieniePolubienie
Czasami przypominam sobie moje poprzednie „sympatie” – i jestem przekonana, ze żadna z nich nie wytrzymałaby tego, co wytrzymywał ze mną mój mąż podczas naszych starań o dziecko. Co prawda bywały momenty, że omal się wtedy nie pozabijaliśmy – ale jednak przetrwaliśmy te wszystkie huśtawki i nadal jesteśmy razem. Mówią, że niepłodność silny związek jeszcze bardziej umocni – natomiast słaby pogrąży. I chyba coś w tym jest.
PolubieniePolubienie
Myślę, że w każdym związku podczas długich starań zdarzają się „bojowe dni”, my też „rozwodziliśmy” się czasami ;). Ale ładnie to ujęłaś – silny związek dzięki niepłodności jeszcze się umocni, więc mamy się z czego cieszyć, bo silne małżeństwo to bezpieczna baza życiowa.
PolubieniePolubienie